Park Muchomorów

Madame Lakeshia
Dorosły

Madame Lakeshia


Female Liczba postów : 135
Wiek : 32

     

Park Muchomorów BGJ5m97

Skądże ten cyniczny uśmiech na Twym pyszczku, Czytelniku? Nie wierzysz, że istnieje miejsce, gdzie zamiast drzew rosną wysokie na kilka metrów grzyby o charakterystycznych, czerwonych kapeluszach, przyozdobionych białymi kropeczkami? Muszę zatem wyprowadzić Cię z błędu, i to jak najszybciej, nim ruszysz głosić te herezje gdzieś dalej: istnieje takie miejsce. Zwie się - czyż to nie proste? - Parkiem Muchomorów.

Park Muchomorów ogrodzony jest od reszty świata zamontowanymi w ceglanym fundamencie metalowymi balustradami, wysokimi na tyle, iż nie sposób przez nie przeskoczyć, a i wspinaczka mogłaby zakończyć się w całkiem nieprzyjemny oraz dość bolesny sposób. Jeśli więc chcesz dostać się do środka, skorzystaj najlepiej z eleganckiej bramy. Na terenie parku roi się od czerwonych motylków, zamieszkujących to miejsce i jakże przyjemnie komponujących się z muchomorami, na których nierzadko przysiadają, obserwując w milczeniu gości tego rejonu. Delikatne światła poustawianych przy alejkach, starych latarni oświetlają niepewnie okolicę, padając na nią jakby nieco z przestrachem. Miejsce to wydaje się być spokojnym oraz wolnym od jakiegokolwiek niebezpieczeństwa.

Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Nie ukrywam, że ze względu na sentyment, przy zakładaniu Madame tematu, od razu pomyślałam o pojawieniu się tutaj Tahasiem. Ach, wszakże czyż nie miłość userki do grzybów sprawiła, że zyskała ona - kilka lat temu, ach, jak ten czas galopuje! - tytuł "Grzybowej Adminki"? Taki ładny był, na żółtym tle, ponad avatarem, och, na starość wspominki się człekowi załączają. Ale, ale! Dość już o mnie, czas na kwestie związane ściśle z naszym tragicznym bohaterem!
Taharaki nie spieszył się wcale, bo i w pewnym wieku nie ma już się do czego spieszy. W końcu kto marzy o tym, by jak najszybciej przekroczyć granicę pomiędzy światem żywych a tą mityczną, nie do końca jeszcze zbadaną, drugą stronę? Na pewno były tropiciel nie należał do stworzeń, które marzą o tym, by jak najszybciej wyciągnąć łapy. On o śmierci nie myśli - a przynajmniej stara się, aby tak właśnie było. Przyjdzie - to przyjdzie. Bardziej gotowym na pojawienie się Ponurego Żniwiarza nie będzie, dlaczego zatem miałby zaprzątać sobie tym umysł? Owszem, pozostanie po nim wiele, wiele niedokończonych spraw, jednak nie bylo już - zwyczajnie - możliwości, aby je w jakiś sposób domknąć. Carly nie widziano od dawna, zresztą nawet gdyby było inaczej - co mógł zrobić, poza padnięciem u jej stóp, po raz kolejny przepraszając? Bez sensu, nie, nie powinien nawet próbować jej spotkać. To wiązałoby się jeno z bólem, którego dość wiele już jej dostarczył. Siostra? Też nie widział jej od dawien dawna, może już dawno opuściła Krainę? Owszem, poddał się. Jednak cóż się dziwić?
Zatrzymał się przy furtce, a raczej bramie, bo jej rozmiar wyraźnie nakłania do zmiany nazewnictwa. Zadarł głowę ku górze, mierząc wzrokiem stalowe przęsła, pnące się niemal do niebios. Przysiadł,unosząc leniwie oraz jakoby od niechcenia jedną z przednich łap, by następnie pchnąć nią lekko bramę, uchylając ją nieco. Nie przekroczył jej jednak, nieufnie spoglądając na szaleńczy taniec czerwonych motyli oraz podejrzliwie zerkając w stronę nazbyt wielkich muchomorów. O co tutaj, do licha, chodzi?!
Vockee
Dojrzewający

Vockee


Male Liczba postów : 86

     
Kłusem z ogromnymi uszami postawionymi na sztorc dolinę marzeń przemierzał Vockee. Ten szczeniakowaty nastolatek już jakby nie miał nic do roboty. Tylko łaził i szukał kogoś, z kim udałoby mu się choćby chwilę porozmawiać na jakikolwiek temat. Dziwne, taki młody, a już zajęcia mu brak - dokładnie tak samo jak userka! Nie ma gier, internet słaby jak nie wiadomo co, Pewdiepie coraz wolniej wrzuca nowe materiały na swój kanał youtube - fuck this life, man.
Białe psisko zwolniło kroku, dostrzegając niedaleko przed sobą obcą istotę, jednak po chwili znów wróciło do kłusowania. Po paru chwilach Vockee znalazł się tuż obok nieznajomego.
- Witaj. - zaczął, spoglądając na bramę przed nimi.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Krotko, bo pies jawnie upomina się o spacer. Potem planuję randkę z ekipą Whose Line, tak więc to ostatni post dnia dzisiejszego. Mam nadzieję, że wybaczysz.
Taharaki milczał zaś, bo i cóż innego mógł zrobić? Jego beżowo-brązowawy łeb wykonał znany nam doskonale ruch, będący powitaniem; ot, skłonił się nisko i uniósł tuż po tym, powróciwszy na dawną swoją pozycję. Ostrożność, nakazująca nie ufać obcym, i tym razem spisywała się nienagannie, wszakże kątem oka obserwował uważnie samca, zaś ruchy nozdrzy oraz uszu - jakże idealnie zgrane, jakoby harmonijne brzmienie wielu instrumentów w orkiestrze! - pomagało mu uważniej i pełniej analizować sylwetkę nastolatka oraz jego zachowania. Skrzydła samca, przypominajace wierna, acz zdecydowanie nader wielką, kopię skrzydeł posiadanych przez nietoperze, trwały ciasno przyklejonymi do grzbietu, złożone.
Vockee
Dojrzewający

Vockee


Male Liczba postów : 86

     
Uśmiechnął się do nieznajomego "pana", ukazując mu swoją niegroźność, nieszkodliwość - jak zwał tak zwał.
- A więc nie ufa pan obcym, hm? - zapytał, nadal miło szczerząc kły.
Nie wiedzieć czemu, Vockee czuł się doroślejszy niż zwykle. Niby był niski i oczy miał duże, ale jego wnętrze wyraźnie się postarzało. Stał tak obok brązowego samca, wymachując białą kitą w górze. Spojrzał znów na bramę i wreszcie między jej kraty. O, muchomory. Jakież wielkie! Jedną łapą stanął w parku, później dwiema, trzema, czterema. No, więcej już ich chyba nie ma, prawda? Tak czy inaczej - zaśmierdło mu trochę grzybem, a ten zapach, mimo że wywęszony po raz pierwszy, okazał się dla niego prawie nie do wytrzymania.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Zaufanie, zaufaniem. Owszem, nie ufał. Niemniej jednak nie to było powodem jego milczenia - a przynajmniej nie głównym. Obserwował, jak młodszy od niego przekracza przysłowiowy próg parku, z uwagą wyłapując każdy jego ruch. Na wszelki wypadek. Jako staruszek nie miał zbyt wiele sił na ewentualną ucieczkę, ba, nawet dość pokaźne skrzydła, osłabione znacznie, nie stanowiły gwarancji sukcesywnego poderwania się. O walce już nawet nie ma co marzyć, bo jakże z tych niemłodych mięśni wykrzesać dostatecznie wiele mocy, a z umęczonego życiem umysłu wygrzebać jakiekolwiek znajomości strategiczne? Otóż to. Był na przegranej pozycji, pomimo wielu doświadczeń z rozmaitych dziedzin, podłapanych to tu, to tam.
W odpowiedzi na pytanie (a może wręcz stwierdzenie?) skinął jedynie głową, w milczeniu udzielając bezapelacyjnie potwierdzającej odpowiedzi. Czyż zasada ograniczonego zaufania nie uratowała większej liczby istnień, niźli szastanie wiarą i ufnością na wszelkie strony, obdarowując nimi nieznajomych? Emeryt nie widział we własnych postawach powodu do wstydu. Nawet, jeśli młodzież uzna inaczej.
Vockee
Dojrzewający

Vockee


Male Liczba postów : 86

     
- Rozumiem. - mruknął prawie bezdźwięcznie i odwrócił się w stronę starszego wilka. Jakoś dziwnie milczał, aż różowooki zaczął zastanawiać się z jakiego powodu.
- Jestem Vockee. - przedstawił się, ponownie szczerząc swoje śnieżnobiałe kły w miłym uśmiechu. - A jak brzmi pańskie imię?
O dziwo zachowywał się całkiem uprzejmie wobec nieznajomego. Może to przez - pewnie sporą - różnicę wieku? Albo narastający strach, że ten milczący basior to tak naprawdę potwór, który połyka takie wilczki jak on w całości? Sam nie wiedział, coś w środku mu po prostu podpowiadało, żeby nie tryskał entuzjazmem jak miał w zwyczaju.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Taharaki nienawidził pytań. Zwłaszcza tych, na które nie można odpowiedzieć poprzez zwyczajne, zdawkowe skinięcie łbem. Wśród nich, z całą pewnością, ulokowane było właśnie zapytanie o imię. Zdecydowanie sam ruch łbem na niewiele się tutaj zda, wszakże nie może nakazać Vockee (odmieniasz się przez przypadki?) zgadywać pośród ogromu imion, ba, niezliczonej wręcz ich liczby, licząc, że gdzieś tam w niedalekiej przyszłości padnie odpowiednie imię, na którego brzmienie mógłby przytaknąć. Cóż zatem mógł zrobić? Westchnął ciężko, stare swoje gnaty leniwie transportując w kierunku tamtego, by zaraz, tuż przed jego oczyma, wyrył w piachu kilka liter. Ot, licząc, że basior zna się na literach i podjął kiedyś naukę czytania. Litery ułożyły się w całkiem zgrabnie naniesione słowo. 'TAHARAKI', głosił napis. Po krótkiej chwili przed tymi literami dopisał coś jeszcze, tak, iż cały przekaz - ostatecznie! - przybrał kształtu: "JAM TAHARAKI". Tak, rzucenie byle słowa, bez kontekstu, bez żadnych wstępów, mogłoby namieszać w jasnej łepetynie jego towarzysza.
Vockee
Dojrzewający

Vockee


Male Liczba postów : 86

     
Uważnie obserwował ruchy basiora.
- Taharaki. - z łatwością udało mu się przeczytać słowa zapisane przez niego. Zamyślił się nieco i teraz już zrozumiał, dlaczego tyle milczał.
- Przepraszam ogromnie, nie wiedziałem. - spojrzał skrzydlatemu w oczy, jednak po krótkiej chwili znów ów wzrok spuścił. Czegoś takiego nawet trochę się nie spodziewał. Nigdy nie miał do czynienia z niemym osobnikiem, a wiadomo - żeby kogoś poznać należy rozmawiać. Tylko jak tu rozmawiać, kiedy druga osoba nie posiada głosu?

mocne b.w
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Taharaki w milczeniu skinął łbem, zaś na jego facjacie wymalowana była jedynie sucha obojętność. Owszem, ozora w gębie brak - i to naprawdę całkiem dosłownie. Odgryziony, z dawna już, był zatem czas przyzwyczaić się do prowadzeniu egzystencji niemego stworzenia. Wiedział jednak, iż życia innym tym samym nie ułatwi, niemniej jednak... nie przejmował się tym wcale. Nie zależało mu już na niczym, ot, apatia dotyczyła go w mierze co najmniej znacznej, wyraźnie wywierając wpływ na sposób życia i funkcjonowania byłego dowódcy tropicieli. Odsunął się nieco, tym samym wchodząc wgłąb parku, nadal nieufnie mierząc wejrzeniem czerwone kapelusze, osadzone na jasnych, wysokich nóżkach. Zapach grzybów nie przeszkadzał mu wcale, wszakże przywykł i do gorszego smrodu, na bazie własnych doświadczeń odór muchomorów lokując gdzieś przy trójeczce w dziesięciostopniowej skali. Rozejrzał się nasz emeryt leniwie po otoczeniu, by zaraz przecząco pokręcił głowa, jakoby sam do siebie, choć akurat odwracał się pyskiem w kierunku Vockee. Przysiadł, zaś ciche trzaśnięcie któregoś ze stawów sprawiło, iż stare cielsko zdało się użalać nad własnym losem. Niedołężnieje nam, Tahaś, taka - niestety! - kolej rzeczy.
Poznawanie Taha? Sam główny zainteresowany nie sądził, by było to zadaniem koniecznym. Uważał się za wyjątkowo nieciekawą, ba, niegodną nawet poznawania kreaturę, której lepiej unikać. Nie wiadomo wszakże, kiedy - znienacka, niczym bestia czająca się na ofiarę - skrzywdzi i zrani, nie zawsze zaś świadomie cierpienie wywołując. Fizyczne, jak i - tym bardziej! - psychiczne. A, jak powszechnie wiadomo, krzywdy wyrządzone na umyśle zwykły goić się dłużej oraz boleć znaczniej, aniżeli te powstałe w ramach zbrodni przeciwko ciału. W bursztynowych oczętach samca nie malowało się nic, poza pustką. Wiele lat minęło, odkąd postanowił nie uzewnętrzniać emocji. Szło mu już całkiem nieźle, wszakże nie bez przyczyn mawiają, iż trening czyni mistrza.
Vockee
Dojrzewający

Vockee


Male Liczba postów : 86

     
Taharaki sprawiał wrażenie bardzo ciekawej osoby, co motywowało Vockee do dalszych prób kontaktu z nim. Postawił parę kroków i - tak samo jak samiec - usiadł.
- A więc nie ma pan głosu. - zamyślił się nieco różowooki. - Zastanawiam się, jak to jest, ale nie potrafię sobie tego wyobrazić. Zgaduję też, ba, nawet wiem, że o tym mi pan nie opowie. - zaśmiał się, jednak uświadomił sobie wtem, iż ani trochę nie jest to zabawne. 'Co jest ze mną nie tak? Śmiać się z czyjegoś nieszczęścia?' Warknął na samego siebie, po czym otulił jedną z przednich łap puszystą kitą. Spojrzał na Taharakiego po raz kolejny i uśmiechnął się do niego, tak jakby nic przedtem nie mówił.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Pan. Pan. PAN. P A N. Nie, Taharaki nie przepadał, gdy tak o nim mówiono. Określenie tego typu wszakże niesie za sobą jakiś ładunek szacunku, poważania, być może podziwu - a na żadne z nich były Beta Nocy zdecydowanie nie zasługiwał. We własnym, przynajmniej, przekonaniu. Podobno istnieją istoty, które sądzą inaczej; z nimi zaś Tahi nie zgadzał się w mierze najmniejszej. Suchara, którym uraczył go Vockee, nie miał mu za złe. Aby mieć komukolwiek cokolwiek za złe należy mieć poczucie jakiejkolwiek wartości. Własnej wartości. Tego poczucia u naszego latacza jak na lekarstwo, ba, z każdą w zasadzie chwilą coraz mniej. Gaśnie w oczach, już nie tylko ze starości. Na przekór światu jednak nie daje po sobie poznać, jak bardzo potrzeba mu pomocy. Bo, nie ma co kryć, pomocy było mu trzeba jak mało komu. Był sam. Popadał w depresję, chociaż w oczętach jego jasnych gościł jego chłód, a na pysku obojętność. Emocje były tym, czego nie okazywał na długo przed pojawieniem się w jego życiu Carly. Emocje są tym, czego nie okazuje długo po zniknięciu z jego życia Carly. Któż by pomyślał, iż taka niepozorna wadera może być jakże przełomowym punktem w jego życiu?
- Zawsze z góry zakładasz najmniej optymistyczne scenariusze? - odezwał się. Jak? Ach, wspomniałam już, że uzyskał zdolność przekazywania komunikatów drogą telepatii? Tak więc w umyśle nastolatka rozbrzmiał, nieco jakoby echem przygaszony, baryton wilka. Ton oschły, bez żadnego wyrzuty, ot, postawił w pełni chłodnej obojętności pytanie. Najzwyklejsze wszak w świecie, choć sposób zwrócenia się do Vockee mógłby uchodzić za anomalny. Zaiste i słusznie.
Vockee
Dojrzewający

Vockee


Male Liczba postów : 86

     
Otworzył szeroko ślepia, słysząc głos w swojej białej łepetynie. 'Jezuno Krystyno, jak?' Zaczął nerwowo się rozglądać. Nawet nie podejrzewał, że sam Taharaki potrafił komunikować się z kimkolwiek w taki sposób, więc dla Vockee było to coś naprawdę ciężkiego do zrozumienia.
- K-kto do mnie m-mówi? - odezwał się. Jego łapy drżały niesamowicie. Latał wzrokiem to w kierunku basiora, a to dookoła siebie.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Taharaki zaś na przestrzeni tygodni, ba, miesięcy nawet, przyzwyczaił się już do reakcji rozmaitych: niektórzy nie dowierzali, inni się dziwili, niektórzy przyjmowali informację o jego zdolnościach "na zimno", spokojnie i jakby obojętnie, część zaś go podziwiała i była szczerze zainteresowana, dlaczego i jak posiadł tenże dar. Dar, któremu momentami bliżej było do przekleństwa, aniżeli zjawiska w jakikolwiek sposób pomocnego - choć, zaiste, takie było początkowe przeznaczenie swoistego podarunku od tamtej niewinnej duszki. Rekompensaty w sumie, za stracony w jej obronie ozór. Pokręcił leniwie łbem, pewniej pokonując kilka kroków dzielących jego ospałe, stare cielsko od ławeczki - na którą też następnie wskoczył, nie bez trudności i po chwili przygotowań czy wręcz wahania, które w ten sposób chciałby zwać. Udało mu się obyć bez poobijania się tu czy tam, zasiadł więc brązowym zadem na deseczkach, przyglądając się pustym wejrzeniem Vockee.
- Ach, chyba mało jeszcze widziałeś. Jedno z wielu praw młodości, jedno z wielu... - ozwał się znów w umyśle tamtego, skłoniwszy przy tym głowa. Niezbyt wygodnie było pomieścić niemałe skrzydła w rejonie niewielkiej ławeczki, ułozył się więc - powoli i ostrożnie - na brzuchu, łeb swój jednakże trzymają w górze, by móc lepiej widzieć młodszego wilka. Ogon samca zwisał bezwładnie, krańcem swoim mało co nie sięgając podłoża.
- Nie lękaj się. Nie ma czego. Jak już ustaliliśmy, nazbyt wielkiej krzywdy fizycznej nie wyrządzę, a i Twój umysł wolnym jest od zagrożenia. Nie mam języka, posiadłem więc dar innej natury komunikacji - wyjaśnił obojętnie, chłodno i jakoby wręcz niechętnie, poruszywszy nerwowo uchem. Stare nawyki, za czasów spełniania się jako dowódca tropicieli Watahy Nocy, której wiernym pozostawał aż do starości. Teraz? Co go łączyło ze stadem teraz? Nic. Tak mu się zdawało.
Vockee
Dojrzewający

Vockee


Male Liczba postów : 86

     
Siadł przed ławką, na której niemy spoczął. Z wielkim niedowierzaniem obserwował go.
- Niesamowite. - wyjąkał, po czym przełknął ciężko ślinę. Ogarnął go taki szok, że z trudem mógł cokolwiek począć czy powiedzieć. Po dłuższej chwili zdecydował, by przestać zachowywać się w taki sposób i się wreszcie uspokoić.
- Nawet nie wiesz jak mi przykro. - mruknął w stronę Taharakiego, kładąc uszy po sobie..
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
- Ależ zupełnie niepotrzebnie, nie istnieje zło, do którego przywyknąć się nie da - wyjaśnił spokojnie, przyglądając się leniwie młodemu stworzeniu, które znajdowało się niedaleko, nieco jednak niżej od spoczywającego na ławce wilka. Nie wyglądał, jakby przejmował się tym, iz może niegrzecznym jest gapić sie na kogoś z góry tudzież konwersować z kimś, komu można by - metaforycznie, dzięki Bogu! - na głowę napluć. Jeśli Vockee będzie to przeszkadzać, na pewno zmieściłby się na ławce obok. Tahi mimowolnie zsunął się maksymalnie, by w razie czego nastolatek był w stanie zasiąść nieopodal. Latający usiadł.
- Nie potrzeba kalece współczucia, wystarczy zwyczajne, wilcze zrozumienie - dodał jeszcze spokojnym barytonem, zaś na jego pysku niezmiennie gościła jedynie chłodna obojetność. Emocje są zbędnymi, wiedział o tym nie od dzisiaj. Postanowił powrócić do zasad, którym hołdował w zasadzie od zawsze. Dobrze mu było z wieczną powściągliwością.
Vockee
Dojrzewający

Vockee


Male Liczba postów : 86

     
Kiwnął łbem, wykazując swoje zrozumienie. Wilko-pies zauważył, że samiec zrobił dla niego miejsce na ławce. Zareagował dość prędko - wskoczył i zasiadł na niej. Odwrócił łeb w jego stronę i uśmiechnął się miło jak zwykle.
- Wydajesz mi się bardzo ciekawą osobą, Tah. - mruknął. - Może zechciałbyś opowiedzieć mi o sobie coś więcej? Nie zmuszam oczywiście.
Uch, nawiązywanie znajomości nigdy nie podchodziło Vockee zbytnio sukcesywnie, ale tym razem chłopak się naprawdę stara.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Emeryt odetchnął głęboko. O sobie? Ale cóż tu opowiadać, kiedy żywot nieciekawy, przynajmniej zdaniem tego, który jest jego bezpośrednim "odbiorcą"?
- Coś konkretnego cię interesuje? Cóż, ja sam o sobie zupełnie inaczej sądzę, tym samym nie mam pojęcia, co mogłoby uchodzić za ciekawe, gdy wszystko szarymi barwami mi się maluje - odpowiedział szczerze, bo i tak właśnie było: czuł, iż prędzej by go zanudził na śmierć, aniżeli wyłuskał ze wspomnień coś interesującego. Zainteresowań - brak, podobnie jak rodziny czy przyjaciół, którymi mógłby się przed młodszym basiorem pochwalić.
Risu
Dojrzewający

Risu


Male Liczba postów : 61

     
Nie mogę ukryć, że blondynek zafascynował się tą krainą od samego początku - w sumie - odkąd tylko postawił w niej łapę czuł się jak turysta. No i poniekąd nim był - wszak zwiedzał, podziwiał i otwierał szeroko paszczę i oczy ze zdumienia. Tylko plecaczka mu brakowało do tego. Oczywistym jest więc, że gdy tylko młodzian spostrzegł przepiękną bramę, za którą znajdowało się coś dla niego niewyobrażalnego nie mógł iść dalej nie zeksplorowawszy tego dokładnie. I choć na początku miał pewne obawy śmiało przekroczył elegancką bramę i wszedł na wydeptaną ścieżynkę, tylko poto by zaraz z niej zboczyć. Przez pierwsze piętnaście minut tonął w zachwycie i oglądał z zapałem gigantyczne muchomory - z jednej strony, z drugiej, z dołu, z góry niestety się nie udało... Z lekka zdyszany wrócił na ścieżkę i zaczął zastanawiać się dlaczego to nie wpadł na pomysł zabrania ze sobą ludzkiego notatnika. No tak, był wilkiem, nawet nie umiał pisać... aż szkoda, bo z chęcią zachowałby swoje spostrzeżenia i odkrycia dla potomnych. Wyglądało jednak na to, że będzie je musiał po prostu dokładnie zapamiętać, a więc od razu, dla utrwalenia począł przypominać sobie całą przebytą przez siebie drogę. Od samego początku i jeszcze... Chwila, czy tam ktoś siedzi!?
Risu aż przetarł oczy - tak, nie mylił się! Na ławce, w pewnej odległości od niego siedziały dwie postacie - na oko wilki. Ależ to szczęście! Natolin od tak dawno z nikim nie rozmawiał, że aż pękał z chęci wymienienia z kimś choćby paru zdań. Już podbiegał do owej dwójki, gdy nagle coś mu przyszło do głowy i zatrzymał się jak rażony piorunem. Jedna z osób była mniejsza, siedzieli we dwoje w takim cichym, odosobnionym miejscu... A jeśli to randka!? O mało im nie przerwał! I to w jaki sposób! Chciał się wepchnąć tam z łapami i pyskiem i jak nic zniszczyłby długo budowany, romantyczny nastrój! Aż palnął się w głowę gdy o tym pomyślał. Zdecydowanie musi zacząć panować nad emocjonalnymi odruchami. Ale z drugiej strony... może się chociaż przywita? Zmarnować taką szanse... co najwyżej zasugerują mu, by sobie poszedł. Ale może zdąży ich chociaż zapytać o jakieś inne, ciekawe miejsca? Chyba się nie obrażą... Tak, to zdecydowanie był najlepszy pomysł: podejdzie, przywita się i zada jedno, małe pytanie. Będzie grzecznie, a i on na tym skorzysta.
Z uśmiechem na ustach przeszedł natychmiast do realizowania planu.
Podszedł od frontu do dwójki siedzącej na ławce, lecz gdy im się przyjrzał, zamiast powiedzieć 'dzieńdobry' wypalił mile zaskoczony:
- Ach, więc oboje jesteście facetami! - Uśmiechnął się stając przed nimi. Dopiero po chwili dotarło do niego, że nie tak nauczono go się witać z nieznajomymi...
- Ach, przepraszam bradzo! - Zreflektował się i lekko spłoszył - Nie to miałem na myśli! Ja... przepraszam, trochę się zamyśliłem. - Zaśmiał się nerwowo i podrapał niezręcznie w tył głowy.
- Przechodziłem tędy i... no, chciałem się przywitać. - Dodał szczerze i spojrzał na obu samców. Jeden z nich był chyba nawet w jego wieku! I to jego wziął za dziewczynę... ech, musi się jeszcze sporo nauczyć.
Mattias
Młode

Mattias


Liczba postów : 84

     
Powoli. Łapa za łapą. Krok za krokiem. Niczym cień, zza drzew wyłoniła się mała puchata kulka o oczach wielkich ze zdziwienia. Co to za miejsce? Nietutejszy wilczek machnął ogonem przyglądając się twardemu-zimnemu niepozwalającemu mu przejść do dziwnej sfery gdzie rosły trujące grzyby. Czy miejsce nawiedzili Obcy? Czy miejsce to może zagrażać jego małemu ciałku? Kiedyś zjadł takiego grzyba. Był mały i nie wspomina tej sytuacji zbyt wesoło. Bolał go brzuszek. Najgorsze jest to, że jego mama śmiała się się z niego. Jak bardzo było mu wtedy wstyd! Czy te duże grzyby mogą mu jeszcze większą krzywdę zrobić? Pokręcił łebkiem odsłaniają przednie zęby. Nie wejdzie za twarde-chłodne! Po to tu mądry wilk je postawiłaby było ogrodzone. Przytaknął sam sobie łebkiem i zaczął badać okolicę. Gdzieś tam były jakieś wilki. Nie widział lecz czuł je. Były kilka wilczych skoków od niego. Nie podejdzie. Bo po co? Jego zadaniem jest znalezienie błękitnego kwiatu z kolcami. Musi uratować mamę i tatę przed suszą. Tylko ten kwiat jest w stanie im pomóc. Wstał i zaczął biegać w kółko. Po paru minutach przysiadł zmęczony. Gdzie szukać? Gdzie szukać? A co jeżeli to wycie które usłyszał było jego matki i ojca? Co jeżeli chcieli się go pozbyć? Fuknął. Nieprawda. Jego mam go kocha. Tata nie. Jego ojciec nigdy nie zwrócił się do niego po imieniu. Zawsze był gnojkiem. Cokolwiek to słowo oznaczało- nie podobało mu się. Westchnął cicho. Spojrzał się na zimne-chłodne i ruszył wzdłuż niego. Było takie wysokie! Prawa, lewa, prawa, lewa. Matt powoli szedł przed siebie spoglądając na grzyby. Do momentu gdy nie znalazł otwartej bramy. Zimne- chłodne otwierało przed nim paszczę aby zjeść go w całości i pozbawić życia czerwonymi grzybami. Sprytne! Ale On nie da się zwieść.
- Ha! - Powiedział aby ukoronować swoje zadowolenie z tego jakie jest mądry i przebiegły. Uniósł łepek do góry na jego nos spadała biała zamarznięta woda. Wiedział, że nie wolno jej jeść ponieważ wtedy w środku robi się zimno i wtedy można być bez oddechu. Kiedyś gdy ojciec wyrzucił go z legowiska widział czarnego ptaka bez oddechu, nie ruszał się a po paru dniach zaczął śmierdzieć. Położył się kładąc pyszczek między łapami i rozmyślając o niebieskim kwiecie, o kruku bez oddechu, o zimnym-chłodnym które zastawiło na niego pułapkę i o zamarzniętej wodzie osiadającej na jego futerku. Jego powieki stawały się coraz cięższe a wkrótce zamknęły się. Matt całkowicie oddał się w objęcia Morfeusza.
Mattias
Młode

Mattias


Liczba postów : 84

     
Malec przez sen wyłapał zapach nowej istotki która nawiedziła to miejsce. Najgorsze jest to, że wilk (jak wyłapał po zapachu) jest niebezpiecznie blisko niego. Otworzył oczy i skierował wzrok na wilczyce. To dama. Czy ma się bać?
Wstał starając się unikać wzroku obcej. Patrzenie zbyt długo w oczy jest bardzo niegrzeczne. Tak mówi prawo wilka.
-Witam- Powiedział cicho i wyszczerzył kły w wilczym uśmiechu. Czy wilczyca należy do watahy? Gdzie jego maniery? Podszedł opuszczając łeb. Przewrócił się na plecy pokazując, że jest bezbronny i (miał nadzieje) przyjaźnie nastawiony. Machnął ogonem i powoli obrócił się na brzuch. Otworzył pyszczek aby spytać się pięknej wadery co robi tak blisko potwora ale zanim coś z siebie wydusił znów zamknął pysk. Przywitał się i jeśli będzie chciała to wilczyca mu odpowie. Spojrzał się z niepokojem na bramę. Potwór woła go i chce aby malec wszedł w jego paszczę. Gdy wejdzie, na pewno się zamknie i zabije wielkimi grzybami. Opuścił uszy i powrócił wzrokiem na istotę która stała przed nim.

(Wybacz za krótkiego posta. Pisze z fona więc błędy też pewnie są ;c)
Risu
Dojrzewający

Risu


Male Liczba postów : 61

     
A Risu wbije, bo długo siedział tu w parku czakając, aż coś się wydarzy i przyjdzie ktoś nowy! >3
Po lekko krępującym początku z dwoma wilkami siedzącymi na ławce Risu przeprosił ich i zostawił w spokoju - chciał się odwrócić żeby nie widzieli zażenowania na jego pyszczku, który wraz z resztą ciała nie umiał kłamać i okazywał wprost to co młodzieniec czuł, co nieraz było przyczyną odczuwania przez niego niepewności w różnych sytuacjach towarzyskich, których mimo to nie unikał, bowiem potrzebował ich niemal jak wody. A przecież do tej pory miał bardzo niewielu znajomych! Pochwalić się może jedynie tym, że każdy należał do innego gatunku - dzięki temu, że ich słuchał mógł teraz patrzeć na świat z różnych perspektyw. To ubogacało światopogląd.
Pełen podziwu dla wielkich grzybów, ich kapeluszy i białych blaszek oglądał je uważnie lekko zbaczając ze ścieżki, ale nie oddalając się od niej zbytnio. W końcu ile tu może bawić? Rozejrzy się jeszcze, chwilę posiedzi i lepiej wróci do bramy - wtedy wyjdzie i pomyśli co dalej. Nim jednak nastąpiło to ,,dalej" na jego drodze niespodziewanie stanęły dwie nowe istoty - szczenię i wadera. Oddalony od nich Risu widział ich spotkanie, wywnioskował więc, że kobieta nie jest matką owej brązowej kulki i od razu poczuł się zaintrygowany. Jednak, że już raz dzisiaj wtrącił się niepotrzebnie w rozmowę nie czuł się na siłach wpychania się po raz kolejny w podobne wydarzenie - pozostał więc w ukryciu, za potężną nogą grzyba i tylko z ciekawością przyglądał się dalszym poczynaniom tej dwójki. Oh, ale jeżeli zaczną się śmiać i dobrze się bawić to chyba nie wytrzyma i tam do nich podleci!
Mattias
Młode

Mattias


Liczba postów : 84

     
O Grzmotomocny! W okolicy pojawił się kolejny wilk. Malec opuścił uszy i skulił się na łapkach. Tyle wilków!
Spojrzał się w miejsce skąd dochodziła do niego woń nowego wilka. Stał za nogą wielkiego grzyba. To niebezpieczne! Przecież grzyb może go zabić i... i... i zabić! Tak bardzo chciał ostrzec nieuważnego wilk. Był młody. Ale nie tak bardzo jak On. Takie coś pomiędzy. Pokręcił łebkiem. Im starszy wilk tym w głowie tak mniej. Tak przynajmniej Matt'owi się wydawało. Pomimo walki w środku pomiędzy grzecznością i rozmową z waderą a chęcią pomocy nic nie wiedzącemu młodemu wilkowi na zewnątrz był nie wzruszony. Oczy utkwione były gdzieś powyżej kapelusza grzyba.
Mlasnął. Spojrzał się na waderę.
- Pani wybaczy - Powiedział cicho i powolnym krokiem zbliżył się do metalowego potwora jakim była brama. Krok, drugi. Serduszko w ciele wilczka tak bardzo szybko biło. Jako komicznie musiało to wyglądać gdy szczeniak na ugiętych łapach ze strachem spoglądał na bramę i powoli przechodził szurając czterema literami po ziemi. Gdy był po za zasięgiem bramy ruszył pędem w stronę wilczka.
- Uciekaj stąd! - Powiedział szczerze wystraszony - Te grzyby są złe! - Szepnął jakby to była tajemnica. Jakby nie chciał aby trujaki go usłyszały. Spojrzał się wielkimi oczyma na grzyby. Złe miejsce! Złe! Spojrzał się wyczekująco na wilka a następnie odwrócił się. Jeśli wilk będzie chciał być zjedzony przez wielkie szczęki to proszę bardzo. On się już dłużej nie będzie narażał. Powrócił do twardego-chłodego które było bramą tudzież ( w umyśle malca) szczekami ogromnego potwora. i bezgłośnie na ugiętych łapach przeszedł przez bramę. Westchnął z ulgą i powrócił do wadery. Teraz gdy potwór zje wilczka, przynajmniej będzie miał czyste sumienie, że próbował go uratować. Kiwnął głową i spojrzał na waderę. Skłonił się przepraszając za ucieczkę.
Risu
Dojrzewający

Risu


Male Liczba postów : 61

     
Chłopak był niezwykle zdziwiony tym, że ktokolwiek zwrócił na niego uwagę, i że co więcej, była to właśnie ta młodsza osóbka. I jeszcze w jaki sposób to zrobiła! Znaczy on, bo był to chłopiec. Przeczołgał się dziwacznie przez bramę, jakby się czegoś bał i przybiegł ostrzec go przed wielkimi grzybami. Risiak nie posiadał się ze zdumienia, tym bardziej, że wydawszy z siebie ostrzegawczy szept malec zawrócił i wyszedł za bramę, ale tuż za nim wparowała jak wariatka kobieta, z którą wcześniej rozmawiał! Sytuacja naprawdę wyglądała dziwnie, a młodzieniec szeroko otworzył oczy ze zdziwienia. Trwało to do chwili, aż wszystko przeanalizował i potrząsnął łbem uznając, że mały chciał po prostu powiedzieć mu, że muchomory są bardzo trujące, a wadera chciała z kolei ostrzec go przed nim - Risu - póki nie zobaczyła jak wygląda, a Risiak wiedział, że nie jest zbyt straszny, ani nawet imponujący jeżeli o to chodzi. Wtedy wszystko (no może poza dziwnym przepełzaniem przez bramę szczeniaka) nabierało sensu. Długonogi odetchnął i zaśmiał się cichutko, trochę po to żeby odreagować. Wszak póki nie zje jakiegoś grzyba nic mu ze strony parku nie grozi, a póki nie atakuje dzieci i wadery powinny mieć dla niego trochę zaufania. I dobrze było sobie to uświadomić. Jednak pomimo takiego stanu rzeczy, skoro już oboje zwrócili na niego uwagę, a nawet jeden wyraził chęć niesienia mu pomocy (całkiem zdrowy objaw troski o bliźniego) to można by wykorzystać tę okazję i wyleźć z niezbyt wymyślnej i na nic się w sumie nie zdającej kryjówki.
Nim mały opuścił na dobre teren parku Risu podskoczył, krzyknął ,,czekaj!" i pobiegł za nim, tak, że gdy ten sadowił się przed waderą, młodzik właśnie go doganiał i zatrzymał się przy nich z przepraszającym uśmiechem.
- W-wybacznie - Przeprosił z niepewnym choć nadal pogodnym wyrazem twarzy - Tak nie byłem pewien czy mogę się do was przyłączyć... - Wyjaśnił być może niepotrzebnie swoje zachowanie, a zaraz odwrócił się w kierunku młodego:
- Dzięki za ostrzeżenie młody. - Teraz już zupełnie się rozpogodził i spojrzał na szczeniaka błyszczącymi oczami. Potem mu wyjaśni, że nie musi się bać samego przebywania w pobliżu wielkich muchomorów, gdyż one jako takie nic mu nie zrobią. Ale i tak dobrze, że szczeniak wie, że są niebezpieczne. Jak przeginać to lepiej w tę stronę.
- Jestem Frank Natolin, miło mi. - Skłonił głowę zmieniając temat i próbując jakoś zgrabnie się tu wpasować. Oczywiście nie będzie się wpychał jeśli nie będą zbyt zadowoleni z jego przybycia. Przynajmniej podziękował i zdążył się grzecznie przedstawić. Chciałby jednak móc poznać także ich imiona. Na przyszłość lepiej wiedzieć takie rzeczy i znać jak najwięcej osób. W tym tak waleczną kobietę i mądrego dzieciaka.
Mattias
Młode

Mattias


Liczba postów : 84

     
Szczeniak wyszczerzył żabki w wilczym uśmiechu.
- Bardzo dobrze, Psze Pani - Powiedział  w odpowiedzi na pytanie i machnął ogonem.
Na podziękowanie Franka Natolina kiwnął głową.
- Grzyby są złe... I paszcza twardego-chłodnego też jest zła - Powiedział zlękniony spoglądając na bramę. Rozejrzał się za waderką która początkowo mu towarzyszyła. Siedziała na uboczu. Tak nie można. Jeśli już zaczyna się rozmowę i tak odchodzi. Fakt, nie lubił tłumów ale On nikogo nie wygania. Bywają chwilę, że trzeba zapomnieć o tym czego się nie lubi i żyć tak jakby nic nigdy się nie stało.
- Psze Pani, czy coś się stało? - Spytał delikatnie podchodząc na ugiętych łapach. Dorosła powiedziała mu aby zachowywał się na równie. ale stanie na wyprostowanych łapach jest niegrzeczne. Musi pokazać to, że jest słabszy. Zamyślił się chwilę i spojrzał w okolicę bramy. Wciśnięty między murkiem a oblodzoną trawą stał zamarznięty kwiatek. Pod nosem cicho pogratulował mu dzielnej walki ze śniegiem i przeprosił za wyrwanie tym samym prosząc dusze kwiatka o znalezienie innego domu. Złapał roślinkę w zęby i nieśmiele położył go przed łapami pięknej wilczycy.
- Smutek piękności szkodzi - Powiedział starając się rozweselić towarzyszkę. Nie znał powodu jej smutku ale wiedział, że musi temu zapobiec.
Spojrzał czy aby młodszy osobnik nie postanowił sobie pójść i spojrzał niepewnie na wilczycę. Do czego to doszło, że tak bardzo biega między wilkami. Pokręcił łebkiem. Sam siebie nie poznaje. No ale trudno. Bywa.
- Nazywam się Matt... To znaczy Mattias - Powiedział niepewnie. Jeśli wilk byłby zły czy coś na pewno by mu nie podziękował i zapewne - broń Grzmotomocny - już dawno by go zjadł. - Jeśli moja pierwsza rozmówczyni nie będzie wyrażał sprzeciwu to serdecznie zapraszam do rozmowy - Powiedział malec spokojnym, poważnym głosem co jakiś czas spoglądając na twarde-chłodne. Potwór w każdej chwili może się obudzić.
Sponsored content